top of page

Biennale WRO 2019

 

      Biennale Sztuki Mediów WRO 2019 to jubileuszowa, trzydziesta edycja przeglądów,  zapoczątkowanych w 1989 roku Festiwalem Wizualnych Realizacji Okołomuzycznych.  Wizjonerskie marzenie Piotra Krajewskiego, Violetty Krajewskiej oraz Zbigniewa Kupisza,  przerodziło się w jedno z ważniejszych wydarzeń na artystycznej mapie Europy. To dzięki nim  Wrocław co dwa lata staje się miejscem spotkań i dyskusji artystów z całego świata. W 2019  roku, pod hasłem Czynnik ludzki/Human Aspect zostały poruszone kwestie ochrony  środowiska, relacji człowieka i technologii, a także śmierci dzieł sztuki. Tematy nie tylko  omawiano podczas licznych paneli dyskusyjnych, ale rzecz jasna były one obecne na  prezentowanych wystawach. Wciąż jeszcze aktualna w społeczeństwie wizja artysty – humanisty skutecznie przeobraża się w obraz twórcy interdyscyplinarnego, łączącego myśl  filozoficzną z informatyką, fizyką, chemią czy biologią. Nowe media jako dziedzina sztuki nie  pozwalają na zastój tematyczny, wcielając w swoje szeregi kolejne aspekty życia człowieka.  Na ile jednak tytułowy Czynnik ludzki faktycznie widoczny był podczas Biennale WRO 2019?  Hasło to zdaje się być na tyle uniwersalne, by móc znaleźć je niemal we wszystkich dziełach  przedstawionych we Wrocławiu. Sam motyw człowieka jako odbiorcy, w teorii pozwala na  połączenie go praktycznie z każdą biennalową realizacją. W zdecydowanej większości, obiekty  te broniły jednak swoją obecność silniejszymi argumentami. 

 

Środowisko oraz technologia okazały się być dwoma kluczowymi aspektami, z jakich  rozpatrywano Czynnik ludzki. Wzajemne odziaływanie tych kwestii stało się naczelną narracją  podczas wydarzeń otwarcia biennale. Człowiek został przedstawiony zarówno jako stwórca,  jak i element destrukcyjny w otaczającym go świecie. Zestawiono ze sobą dwie rzeczywistości,  gdzie z jednej strony powołujemy do życia wspaniałe instalacje czy projekty, a z drugiej wciąż  nie potrafimy wyzbyć się ignorancji i egoizmu. Konsumpcjonizm wyniesiony niemal do rangi  religii sprawia, że wybór między wygodą, a środowiskiem wciąż jest zadaniem przerastającym  społeczeństwo. 

 

Nie widzimy, nie słyszymy, nie czujemy. 

Tak długo, jak dowody świadczące o degradacji naszej planety nie staną się jaskrawe, niczym  w filmach katastroficznych, ludzkość podważać będzie nawet istnienie globalnego ocieplenia.  Wyparcie problemu zawsze wydaje się przecież najprostszym sposobem dalszego  funkcjonowania. Choć ekologia i sozologia zdają się być dość modnymi tematami w pewnych  kręgach społecznych, to przeważnie ograniczają się do rozważań o wpływie na środowisko 

międzynarodowych hegemonów czy o rezygnacji z używania plastikowych słomek. Wszyscy  bowiem jesteśmy mistrzami teorii. 

Artyści uczestniczący w biennale, podjęli się kroków o wiele poważniejszych niż teoretyczna  dyskusja. Gjino Sutic wraz z Robertiną Sebjanic postanowili naocznie pokazać odbiorcy  wpływ Czynnika ludzkiego na morskie mikroorganizmy. Wybór właśnie tej sprawy, spośród  całości tematów dotyczących środowiska, nie jest przypadkowy. Summa summarum, równie  dobrze mogli oni poruszyć kwestie pożarów lasów czy wymierania pszczół. Dlaczego więc  dokonali właśnie takiego wyboru? Świat widoczny pod mikroskopem jest na tyle  abstrakcyjnym pojęciem, iż mimo najlepszych chęci trudno jest nam sobie wyobrazić jego  faktyczny wpływ na nasze życie. Gdy słyszymy o wycince drzew, o wiele łatwiej  wizualizujemy sobie perspektywę obecności (a następnie nieobecności) tak namacalnych  obiektów. Ogólny brak świadomości na temat udziału wodnych mikroorganizmów w produkcji  tlenu na naszej planecie, jest zastraszający. Przekonani, iż to jedynie dostrzegalne gołym okiem  rośliny są odpowiedzialne za jego wytwarzanie, nie zdajemy sobie sprawy jakie  niebezpieczeństwo niesie ze sobą zanieczyszczanie zbiorników wodnych. Na jednym z paneli  dyskusyjnych mogliśmy również wysłuchać rozmowy z Marco Barotti, podejmującym  podobną problematykę. Artysta przebywający na rezydencji artystycznej we Wrocławiu,  przygotowywał się wówczas do realizacji projektu CLAMS. Instalację, mającą pozwolić  odbiorcy na dźwiękowe doświadczenie reprezentacji jakości wody zaprezentowano kilka  tygodni po wydarzeniach otwarcia biennale. 

Rzecz jasna, wspomnianych wyżej kwestii drzew czy owadów, podczas przeglądów nie mogło  zabraknąć. Zofia Martin, pracą Trylion ma osiemnaście zer uzyskała główną nagrodę na  konkursowej wystawie najlepszych dyplomów sztuki mediów AKCES. Z kolei prezentowany  w Pawilonie Czterech Kopuł Eden, Olgi Kisselevej zdawał się prowadzić do refleksji nad  sensem tworzonej przez człowieka infrastruktury. 

 

Sami musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy bierzemy faktyczną odpowiedzialność, za  rzeczywistość jaką kreujemy. Pragniemy stwarzać nowe światy, lecz nie potrafimy  dostatecznie zadbać o ten, w którym sami żyjemy. Działanie technologii opieramy na  systemach znanych nam z natury, a równocześnie sami ten pierwowzór wyniszczamy.  Widoczne prace nie tylko mają uświadamiać widza, jaki wpływ na przyrodę ma Czynnik ludzki,  ale również starają się proponować alternatywne rozwiązania.

 

Drugim segmentem tematycznym Biennale WRO 2019 była rzecz jasna sama technologia. Jest  to element nierozerwalnie związany ze sztuką nowych mediów, choć za każdym razem  analizowany pod innym kątem. Tym razem znak zapytania postawiony był nie tylko przy  kwestii obecności Czynnika ludzkiego w świecie urządzeń, lecz także konieczności obecności  człowieka do ich funkcjonowania. Nintendogs, czyli samozaspakająca się instalacja autorstwa  Fabiana Kuhfussa, zdaje się być czymś, w rodzaju Tamagotchi dla robotów. Maszyna, której  coraz śmielej przypisuje się ludzkie cechy, tym razem uzyskała możliwość posiadania  własnego, wirtualnego czworonoga. Po zaprogramowaniu, nie potrzebuje ona ani ludzkiej  interakcji, ani nawet odbiorcy. Jej celem jest zaspokajanie potrzeb szczeniaka, widocznego na  dolnym ekranie konsoli. W tym przypadku mamy do czynienia z programem imitującym  zachowania empatyczne, lecz praca śmiało może być przyczynkiem do dyskusji o sztucznej  inteligencji. Artysta stawia ją w kontraście do popkultury, która przyzwyczaiła nas do wizji SI  jako bezwzględnych, humanoidalnych robotów. Choć temat ten od dziesiątek lat jest inspiracją  dla wielu filmów futurystycznych, jesteśmy świadkami momentu, w którym z wyobrażeń i  fikcji wkraczamy na toczące się już postępowania legislacyjne w tej sprawie. 

 

Inny punkt widzenia na sztuczną inteligencję, przedstawia nam Egor Kraft. Jego zdaniem  umiejętność technologii do ciągłego pozyskiwania wiedzy i rozwoju może mieć swoje  konsekwencje nie tylko w dziale usług (jak w przypadku firmy Uber), lecz także w badaniach  naukowych. Twórca prezentuje algorytm, który na podstawie analiz, jest w stanie  zaprojektować protezy dla uszkodzonych dzieł sztuki. Możliwości te szczególnym echem  powinny odbić się w Polsce, gdzie konserwacja wciąż jeszcze zdaje się nie doceniać w swojej  praktyce technologii cyfrowych. 

Jako ostatni z głównych tematów poruszanych na biennale, wyróżnić można dyskusję,  dotyczącą śmierci dzieł artystycznych. W Centrum Sztuki WRO mogliśmy obserwować  wystawę zatytułowaną Reincarnation of media art, stworzoną przez grupę twórczą exonemo  oraz zespół YCAM. W przypominającym kurhan mauzoleum znalazły się prace dziesięciu  artystów, takich jak Nam June Paike, Nao Tokui, Piotr Wrzykowski czy Gameboyzz  Orchiestra. Całości towarzyszyły liczne wywiady, a także audio przewodnik umieszczony na  starszych nośnikach muzycznych. Choć była to naczelna prezentacja podejmująca ten temat,  jego pokłosie wybrzmiewało również w innych biennalowych lokalizacjach. Część  wspomnianych już kwestii konserwatorskich podejmował w Muzeum Narodowym Egor Kraft,  a w Pawilonie Czterech Kopuł mogliśmy ujrzeć naczelnego przedstawiciela sztuki wskrzeszonej z grobu: Senstera. Wszystko to dopełniały panele dyskusyjne prowadzone we  wrocławskim pawilonie Barbara / Strefa Kultury Wrocław. 

Czy istnieje śmierć dzieła sztuki? 

Japońska wystawa zdaje się wprost sugerować odpowiedź na to pytanie. Już jej nazwa mówi o  reinkarnacji, która nie może istnieć bez śmierci. Problem zatem tkwi nie w tym, czy istnieje,  lecz czym jest i kiedy następuje koniec dzieła. W dziedzinie Nowych Mediów zastanawiające  jest często samo pojęcie ciała sztuki. Przypadek niedziałającego ekranu telewizora  kineskopowego Nam June Paika obrazuje, że choć jesteśmy w stanie odtworzyć większość  jego twórczości, nie możemy być pewni, czy wciąż jest to kompletna praca, czy raczej  dokumentacja archiwalna. Jak mówi sam artysta: 

My experimental TV is not always interesting but not always uninteresting like nature, which  is beautiful, not because it changes b e a u t i f u l l y, but simply because it c h a n g e s

Podobnie, jak dzieło sztuki w zależny od otoczenia sposób oddziałuje na odbiorcę, tak  specyfikacja sprzętu wpływa na wrażenia, jakich dostarcza praca. Tego typu różnice zdają się  być nieuniknione, choć ich akceptacja lub odrzucenie nie stanowią problemu, dopóki artysta  jest osobą decyzyjną. Niekiedy urok twórczości tkwi właśnie w ewolucji, jaką ta zmuszona jest  przejść. 

Jedną z ciekawszych odpowiedzi, udziela również Anna Płotnicka, sugerując, że życie sztuki  jest tym krótsze, im więcej zawiera ono w sobie technologii. Nie sposób zaprzeczyć  wypowiedzi artystki, choć obwiniać w tej sytuacji należy raczej producentów, aniżeli sam  sprzęt. To potrzeba napędzania rynku powoduje, iż produkt nie może posiadać długiego okresu  żywotności. Od początku XXI wieku możemy obserwować w tej kwestii absolutne szaleństwo.  Sprzęty komputerowe niemal co roku tracą kolejne “wejścia” sprawiając, iż bez zakupu  odpowiednich przejściówek nie jesteśmy w stanie odtworzyć płyt CD/DVD. Wkrótce także  podpięcie najpopularniejszego pendrive’a może stać się wyzwaniem. Również formaty  zapisywanych plików ulegają zmianom, a jeśli nie zostaną one przekonwertowane w  odpowiednim czasie, ich odtworzenie często staje się niemożliwe. Sprzęty elektroniczne są  zatem najmniej stabilnym obszarem dla działań archiwistów. 

 

Inną wypowiedzią, która padła w jednym z wywiadów, było stwierdzenie, że dzieło sztuki żyje  tak długo, dopóki istnieje w pamięci człowieka. Są to słowa na tyle uniwersalne, że  przypasować je można do performance'u, a nawet sztuki dawnej. Z takiej perspektywy okazuje się, że Senster i Grupa Laokoona mają ze sobą więcej wspólnego, niż można przypuszczać.  Dzięki “archiwalnym” zapisom pozostały one żywe w ludzkiej pamięci, by finalnie móc  powstać z grobu. 

 

Na Czynnik ludzki składają się wszelkie decyzje podejmowane zarówno przez jednostkę, jak i  całe społeczeństwo. Są to wypadki przy pracy, głoszone opinie, pamięć, zapomnienie, moda  czy serie przypadkowych wydarzeń. Kumulacja wszystkich tych elementów zdaje się być  odpowiedzią na pytanie o śmierć dzieła sztuki. Znaczenie twórczości nadaje nie tylko artysta,  ale też odbiorca; te same osoby mogą jednak zabić pracę w sposób świadomy i nieświadomy.  Błędna (?) decyzja członków grupy Gameboyzz Orchiestra sprawiła, że projekt stracił swój  wydźwięk, choć nie było to celowe zabójstwo. Wycofanie z rynku części sprzętów  elektronicznych sprawia, że starsze nośniki stają się bezużyteczne, lecz widzimy też postać  Zeniala, który w świadomy sposób zapisuje swoje dzieła na trudnych do odtworzenia  dyskietkach. Choć na pytanie nie uzyskamy jednoznacznej odpowiedzi, temat nie tylko może,  ale powinien być żywo podejmowany przez środowiska konserwatorskie. 

Biennale WRO 2019, [http://wro2019.wrocenter.pl/] 

Patrycja Wójcik

bottom of page