top of page

Struktura, materia i barwa w wizji nowej sztuki

      Październik jest dobrym miesiącem, aby zagłębić się w sztukę. Jesienny czas niejako zmusza nas, aby wyciszyć się i zwolnić z wysokich letnich wibracji, aby przygotować się na zimowy letarg. Czemu akurat sztuka? Czemu październik? Większość z nas jesienne wieczory kojarzy z kubkiem kakao, herbaty i grubą książką. Ta forma sztuki jest dobra, ale do poduszki. Trochę kontrowersyjna myśl, pewnie powiecie, jednak zaraz zrozumiecie, czemu sztuka w formie video-artu, obrazów, słuchowisk i niespodziewanych instalacji potrafi bardzo rozpogodzić deszczowy dzień. 

      Muzeum albo galeria jest dobrym miejscem do schowania się przed silną ulewą lub mocnym mrozem, który złapie nas niepostrzeżenie. Dobrym rozwiązaniem jest zawitać do takiej przestrzeni nawet ze względu na kawiarnie, które zdarzają się w takich ciekawych miejscach. Czemu na samym początku ujmuje to w taki sposób, pewnie spytacie. Bo niejeden raz tak się u mnie stało, a miejsce przepełnione sztuką zawsze przywitało mnie z otwartymi ramionami. W wietrzny i deszczowy dzień we Wrocławiu nie było inaczej. Tym razem było to Muzeum Współczesne Wrocław przy placu Strzegomskiego 2a.

      Aby wprowadzić Was w moją podróż powiem na samym początku, że budynek, w którym obecnie znajduje się muzeum był schronem.  Sześciokondygnacyjny, walcowaty kształt muzeum jest od razu widoczny na szerokim wrocławskim placu. W środku, na każdym z pięter znajduje się wystawa. Czasami na kolejnym piętrze może być jej kontynuacja, jednak rzadko się to zdarza i zależy od kuratora wystaw.

      Dobrze wspomnieć jeszcze na początku, że ekspozycja kolekcji dzieł, w które Was wprowadzę, to zbiór całego projektu nazwanego “Zasoby naturalne”. W kilku słowach pani Daniela Targowska i pani Joanna Kobyłt, opisują całą ogólną wystawę w krótkim i małym kieszonkowym katalogu/broszurze oraz wspominają skąd wzięła się nazwa na ten ciekawy projekt. Tytuł pojawił się w nawiązaniu do oszczędzania paliw kopalnych, które zaczynają się kończyć w wyniku globalnego ocieplenia oraz dodatkowo wspomniany skutek pandemicznego lockdown’u. Mimo, że określenia “zasobów naturalnych” używa się jako opis rzeczy lub zjawiska, które powstało przez samą naturę, to kuratorki chciały zestawić tu problem kryzysu klimatycznego i obecnych światowych wydarzeń. 

      Na parterze, obok kas, zaczyna się nasza ekscytująca wyprawa. “RedGaint” autorstwa Zuzy Golińskiej, która ma miejsce od 16.10.2020 do 25.01.2021 pod kuratorstwem Joanny Kobyłt. Zuza jest laureatką i zwyciężczynią wielu konkursów m.in. ArtePrize oraz była nominowana do europejskiej nagrody StartPoint Prize. Z informacji jakie kuratorka zamieściła na początku wystawy dowiadujemy się, że “Czerwony Olbrzym” jest nawiązaniem do jej wcześniejszej pracy pt.:“Słońce”. Co jest bardziej interesujące - artystka zrealizowała tą wystawę, ucząc się na doświadczeniu zawodów, którym grozi zapomnienie społeczne. Dziewczyna, chcąc zachować spójność z projektem “Zasoby naturalne” podobno wykorzystała odpadki z pozostałości po produkcji jakiś elementów metalowych. Pracą były metalowe “totemy”, które miały symbolizować wcześniejsze wizualizacje bóstw Słońca, których czczono w epoce neolitu. Dwa dominujące kolory, zimny i mroczny metal był przełamany neonowym, pomarańczowym, koloryzującym proszkiem. Był to zbiór metalowych rzeźb oddalonych od siebie w różnej, przypadkowej odległości. Betonowe wnętrze bardzo dobrze kontrastuje z barwami rzeźb i jednocześnie nadaje takiego stonowanego charakteru całemu zbiorowi.

      Piętro 2 - “Czerwień”, autor: Patrycja Mastej/ Małgorzata Skowrońska. Wystawa interaktywna cyklu “Samoobsługowe Muzeum”. 

“Zanurz się w czerwieni i doświadcz jej różnych jakości. Rozsiądź się, rozhuśtaj, eksploruj.”

 

      Na tym piętrze było naprawdę gorąco od tego koloru. Przy ścianach można było usiąść na małych pufach albo położyć się na workach Sako. Był też w jednej części boksowy worek treningowy, na którym można było się wyładować. Z sufitu zwisały elastyczne, huściane, jednoosobowe hamaki, w których można było się zatopić i poczuć się jak w łonie matki. Ogólnie dla mnie cała ta ekspozycja miała ogromny charakter wrócenia do atawistycznych, pierwotnych odczuć jakie mamy w łonie matki - błogi spokój, brak strachu, rozluźnienie i świadomość bezpieczeństwa. W miejscu, gdzie można było wygodnie ułożyć się na workach Sako, była możliwość wysłuchania słuchowiska-medytację, która otwierała Twoje serce pragnące uwolnić się od emocji. W momencie założenia słuchawek przywitał nas spokojny głos jednej z autorek wystawy. Podczas przebiegu relaksacji w słuchawkach oraz wewnętrznie dało się usłyszeć bicie serca. Rytm ten był tak intensywny, że na początku było trudno rozróżnić, czy to jest nasze wewnętrzne bicie serca, czy jedynie wokół nas. Było ono bardzo uspokajające.  Zagłębienie się w myśl, że “może jednak jestem pod sercem swojej mamy” było tutaj natychmiastowe. Jednak ta podświadoma chęć szukania takiego błogiego spokoju jest w nas mocno zakorzeniona. Inną, interaktywną czynnością było układanie magnesów z różnymi przedstawieniami, np. usta, serce, postaci, buty i inne. Między częścią hamakową a workową z krat(forma sufitu, wynika z konstrukcji budynku) zwisało kilka warkoczowatych pętli, które były ze sobą powiązane. Łącząc tą część w całość można pokusić się o stwierdzenie, że jest to pępowina, którą byliśmy powiązani z naszą “nosicielką”. Oglądając całą tą część, bardzo mnie to zauroczyło. Bardzo przyjemne i pokuszę się o stwierdzenie, że potrzebne doświadczenie po takiej silnej rozłące z naszą Mamą.

      Przejdźmy na kolejne piętro. “Nowa normatywność. Sympozjum Plastyczne Wrocław ‘70”. Ta część była historycznym przedstawieniem wieloetapowego wydarzenia zorganizowanego we Wrocławiu. Pomysł na to wydarzenie wynikało z przywrócenia Wrocławia do polskiej części kraju. Na wystawie był opisany okres powstawania całego sympozjum. Aktualnie przebiega w dniach 13.08-14.12.2020. Były zamieszczone tam prace takich artystów jak Tadeusz Kantor, Irmina Rusicka, Tadeusz Dobosz, Jarosław Kozłowski, Anastazy Wiśniewski, Włodzimierz Borowski i inni. Cała prezentacja skupiła na jednym piętrze przeróżne projekty przestrzenne, zdjęcia wykonanych happeningów związanych z owym wydarzeniem. Na początku wystawy jest wspomniane, że jest ona próbą kuratorsko-badawczej interwencji w historię Sympozjum, które odbyło się na obszarze MWW. Bardzo zachęcam do przyjrzenia się temu, ponieważ jest to jedno z ważnych, w czasie komuny, wydarzeń kulturowych. 

      Na kolejnym piętrze była w pełni przedstawiona realizacja całościowej wystawy “Zbiory naturalne”. Zaprezentowane były tam takie prace jak:

  • ArtCticus – Struktura ekspresyjna w bieli, 2016; instalacja; stal szlachetna, agregat chłodzący, woda, lód; 120x110x50 cm – Maciej Albrzykowski 

      Ekspozycja była małych rozmiarów. Prezentowała stalową, papierową łódkę, którą robią dzieci podczas zabawy. Była ona podpięta do małego kompletu urządzeń, które chłodziły wnętrze i zostawiały na około szron, tworząc przez to ciekawe efekty wizualne.

  • Marks na taczkach, 1978 (2008); obiekt, odlew w cemencie i sztucznej żywicy, wata szklana, żarówka, butelka szklana, wióry, metalowa taczka murarska; 96x70x136 cm – Krzysztof Bednarski 

 

      Ta praca miała pewien charakter humorystyczny. Zamknięta głowa w cementowej czaszy na taczce. Czyżby głowa historycznie uznanej osoby była odpadem w tworzeniu czegoś większego? Po odegraniu pewnej roli, czynności zostaje zepchnięta jako coś zbędnego?

  • Martwa Natura z Niewinnością, 2004; technika mieszana, obiekt: 90x210x200 cm – Marcin Berdyszak

 

      Ta wizja dziecięcego kojca przykuła najbardziej moją uwagę. Obiekt był zrobiony z ośmiu klęczników, które były niejako zaklejone niebieskim materiałem w kwiaty. Zamknięcie w religijności od maleńkości. Wizja dziecięcych ubranek, które są porozrzucane po całej rzeźbie. Na myśl przychodzi mi jedynie wizja molestowań w Kościele, czy zagrabienie niewinności u dzieci od samego początku ich życia. Bardzo refleksyjna wizja pana Berdyszaka. 

  • Fitness biblioteka, 2004; instalacja, metal, lampka, prądnica, papier, 225x263x77 cm – Michał Kosma Jędrzejewski 

 

      Ten obiekt z całej wystawy, według mnie, najbardziej nawiązuje do idei jaka przyświecała osobom organizującym “Zasoby naturalne”. Obiekt był okrągły, choć miał płaską podstawę. Na jego okręgu były zrobione puste wnętrza na książki, które zostały ułożone jedna na drugiej w piętra wiedzy papierowej. Na środku znajdował się rower, który był napędzany łańcuchem. On z kolei był połączony z korbką, która powodowała tworzenie się prądu do żarówki, która podświetlała książkę podczas czytania na małym panelu. 

  • KrajObraz, 1975, akryl na płótnie; 118 x 138 cm – Eugeniusz Smoliński

 

      Obraz jest bardzo ciekawy. Wychodzi poza kanony standardowego przestawienia. Dlaczego? Przedstawia mapę, która jest wizualizacją połączenia wielu elementów wchodzących w skład map. Niebo zrobione z morskich akwenów, zieleń przedstawiona jak z kłębków lasów zagęszczonych przy sobie. Ląd zrobiony jak z pasm górskich, które równo wyznaczają koniec horyzontu, a początek małego stawu, który jest równie cały niebieski, choć wchodzący w ciemniejsze odcienie. 

  • Nadzieja II, 1982; olej na płótnie; 50 x 40 cm – Stanisław Kortyka

 

      Oczywiście tego obrazu nie mogło zabraknąć. Namalowany w czasie stanu wojennego i głębokiej komuny. Tytuł nawiązuje do załamania ekonomicznego i pozamykanych granic. W zupełności ten obraz przedstawia podobne przebiegi historii, z którymi mamy styczność teraz. Bulwy ziemniaka z widocznymi małymi kiełkami sugerują, że są gotowe do zasadzenia i wydania nowych plonów. Nadzieja właśnie opiera się na owych kiełkach. 

 

      Tak jak wspomniałam na samym początku - wizyta w muzealnej kawiarni potrafi rozwiać wszelkie smutki i melancholijne myśli. Ciepła herbata, czy inny rozgrzewający trunek pomaga w zobaczeniu z góry wszystkich dzieł, jakie widziały nasze oczy. Widok z szerokich okien pomaga zachować przestrzeń na potrzebne wnioski, które kreują się w naszej głowie. Spokojne krople deszczu uderzające o dach. Strugi wody spotykające się na skrawkach dużych okien. W takich momentach połączenie melancholii ze sztuką pozwala na szersze spojrzenie na świat, ludzi i przede wszystkim siebie wewnętrznie. W tamtym momencie dla mnie cała ta wystawa ładnie spięła wszystkie działania proekologiczne i pokazała pewne uchybienia w systemie politycznym, w którym żyjemy. Tylko jak duży wpływ mamy, na zmiany w świecie, na to co się dzieje, jako mała poszczególna jednostka w  machinie świata? 

      Cała wystawa i pobyt tam był dla mnie dobrym zapoznaniem się i odświeżeniem pewnych informacji, które panują w świecie sztuki. Zapoznanie się z historią innego miasta jest równie bardzo pouczające i ciekawe. W końcu mieszkamy w jednym państwie, a nie w jednym mieście. Zdrowo jest wiedzieć więcej, niż być osobą  niedoinformowaną, jeśli chodzi o świat ważnych i historycznych informacji o sztuce.

 

      Polecam czasami zajść do Muzeum Współczesnego we Wrocławiu. Może dzięki takim wizytom staniemy się bardziej współczesnymi ludźmi.

Maja Odważny

 

 

Tekst powstał na potrzeby strony internetowej “Teka Krytyka” Koła Naukowego Studentów Krytyki Artystycznej.

Netografia:

 

Bibliografia:

  • D. Tagowska, J. Kobyłt, Zasoby Naturalne, Muzeum Współczesne Wrocław, Wrocław, 2020

bottom of page