top of page

Rozpoznane znaki Apokalipsy

      Słowo „apokalipsa” z greckiego znaczy „odsłonięcie, „objawienie”, oznacza czynność polegającą na usunięciu tego, co zakrywa. Jako rodzaj utworu definiuje tekst opisujący tajemnicę czasów ostatecznych i sensu dziejów(1). W potocznym rozumieniu utożsamiane jest z końcem świata i zagładą ludzkości. W naturalny więc sposób wywołuje lęk, ale i też zainteresowanie. Jak będzie wyglądał koniec świata, kiedy nastąpi, itd.? Czy można ocalić ludzkość? 

      Temat powraca w różnych odsłonach. Przeczucie końca było udziałem literatów, którzy głosili „dies irae” (Jan Kasprowicz w cyklu Ginącemu światu, 1901), zapowiadali będę strzelał do siebie i marł wielokrotnie (…) o żniwa żniwa huku i blasków (Józef Czechowicz, żal, 1939), pokazywali świat, w którym drogom na betonowych słupach, miastom ze szkła i żeliwa,/ Lotniskom rozleglejszym niż plemienne państwa/ Nagle zabrakło zasady i rozpadły się (Czesław Milosz, Oeconomia divina, 1973). Motyw ten pojawia się więc w różnych momentach historii i staje się sposobem na „opowiedzenie” o własnej apokalipsie. W 7 pieczęci, znanym obrazie filmowym  Ingmara Bergmana, tekst z końcowego fragmentu 8 rozdziału Apokalipsy św. Jana opisujący wizję otwierania siódmej pieczęci oraz czterech pierwszych trąb zapowiadających kolejne plagi spadające na ziemię, stał się podstawą do wyrażania niepokojów człowieka połowy XX wieku, człowieka dręczonego koszmarem wojennych wspomnień i stającego wobec zagrożenia nowoczesna zarazą, czyli wojną nuklearną”, ale i stojącego wobec problemów egzystencjalnych i eschatologicznych(2) . Antonius Block mówi: Chcę wiedzieć, nie wierzyć (…) Chcę, by Bóg wyciągnął do mnie ramiona, by objawił się mi się osobiście, by do mnie przemówił. Tymczasem niebiosa milczą,  co – zdaniem T. Tomasika - prowadzi do kryzysu wiary współczesnego człowieka, którego figurą jest rycerz powracający z krucjaty. Jego dramat egzystencjalny wiąże się też z postawieniem pod znakiem zapytania kolejnych wartości związanych z wiara, czyli nadzieją i miłością. Filozoficzne rozważania „prowadzą” Bergmana do Nowego Jeruzalem, którego metafora jest końcowa scena prezentująca głos skowronka kojarzonego w kulturze europejskiej  ze stanem radości i ożywienia, a w symbolice chrześcijańskiej z postawą pokory i miłosierdzia, a jak pisała św. Paweł wiara rodzi się z tego, co się słyszy(3). 

Podkreślam znaczenie finału przywołanego obrazu, gdyż potoczne rozumienie słowa „apokalipsa” eksponuje tragiczny wymiar dziejów ludzkości, pomijając istotę myśli księgi św. Jana, która powstała w okresie prześladowań chrześcijan i miała dać im nadzieję na ostateczny triumf Kościoła, powstanie Nowego Jeruzalem. 

 

innego końca świata nie będzie/ innego końca świata nie będzie

(Czesław Milosz, Piosenka o końcu świat)

 

      Myśląc o wystawie „Znaki Apokalipsy” w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu, której otwarcie, czyli 24 kwietnia 2020, zbiegło się z czasem pandemii covid – 19, zastanawiałam się, na  ile  wystawa wpisze się w niepokoje społeczne wywołane tajemniczym wirusem , ile będzie w niej uniwersalnych problemów, osobistych pytań o sens dziejów, ile będzie popkulturowej apokalipsy. Jak poradzą sobie z tym tematem kuratorzy wystawy rozbudowanej do prezentacji 172 dzieł 93 artystów z Polski, Słowacji, Ukrainy, Białorusi, Danii, Brazylii, i Francji, obudowanej monumentalna pracą – katalogiem prezentującej nie tylko obiekty wystawy, ale i komentarz księdza Dariusza Koteckiego, teologa – biblisty, profesora nauk teologicznych. 

Kazimierz Rochecki w rozmowie wyjaśnia, że idea wystawy z cyklu „Znaki czasu” powstała trzy lata temu i przyświecała jej myśl bliska słowom noblisty podkreślająca różnorodność myślenia o apokalipsie, choć Mirosława Rochecka w tekście W oczekiwaniu „Nowego” dopuszcza interpretację, że liczba zgromadzonych dzieł i prezentowanych artystów nie jest przypadkowa i można tłumaczyć ją symbolicznie, a przecież w  Apokalipsie każda liczba ma jakiś naddany sens, stając się wyrazicielem Bożej idei, ponadto wybór obrazu Andrzeja Boja Wojtowicza Apocalyptic homo jako dzieła przewodniego wystawy jest – zdaniem artystki, kuratora wystawy – niezwykle trafne i znaczące „w dzisiejszych realiach”(4).  Jak więc współczesny artysta „czyta” tekst Apokalipsy św. Jana? Czy w obiektach zgromadzonych w CSW znajdą się dzieła z owym prorockim przeczuciem bliskim katastrofistom? A może wystawa otworzy przed widzami to, co nieuchwytne na „pierwszy rzut oka”, otworzy na niedostępną część rzeczywistości, zgodnie ze znaczeniem słowa „apokalipsa”?

 

Siedem

 

      Wejście na wystawę otwiera wspomniany  obraz A. Boja Wojtowicza prezentujący człowieka czasu apokalipsy, w masce bojowej na twarzy, w za dużym płaszczu ochronnym, który nie pozwala określić płci ani sylwetki. To człowiek okaleczony, na co może wskazywać obnażona noga zawinięta w bandaż lub częściowa zagipsowana. Jedna dłoń owego współczesnego Evrymana zostaje odsłonięta, jest zaciśnięta. Czy to pięść gniewu czy protestu? Postać wyłania się z ciemności, którą rozświetla czerwona plama. Może kojarzyć się ona z fragmentem tekstu Apokalipsy opisującym katastrofy następujące po otwarciu szóstej pieczęci (i słońce stało się czarne jak włosienny wór, a cały księżyc stał się jak krew.) Naszą uwagę skupia zniszczony bęben, być może znak „odejścia” beztroski, wyjścia z arkadii i niemożność powrotu do poprzedniego etapu życia, a może to nie jest zabawka, a znak obecności Chrystusa ukrzyżowanego rozpiętego na krzyżu jak skóra rozpięta na bębnie. Zniszczony instrument tak rozumiany może dowodzić, że współczesna apokalipsa dokonuje się poza Bogiem, co stanowi zanegowanie myśli podkreślającej słowa św. Jana dotyczące zbawczego działania Boga. Człowiek samotnie przeżywa swoją apokalipsę. Obraz więc nie tyle „mówi” o zagładzie, ale o duchowości, która spłonęła. Czy  jednak ogień daje światło?

      Z tym pytaniem pozostajemy, odsłaniając kotarę, za która umieszczono wystawę podzieloną na siedem części zgodnie z budową tekstu Janowego. Ciemne ściany, półmrok, dochodzące z oddali głosy budują atmosferę niepokoju. Napisy na ścianach, cytaty z Apokalipsy, tworzą ścieżkę, którą podąża widz. Są to pojedyncze zdania oraz obszerniejsze fragmenty umieszczone przy prezentowanych obiektach.  Kuratorzy wystawy świadomie nawiązują do budowy interpretowanego tekstu, gdyż tak jak rozwija się biblijny tekst, tak i rozwija się wystawa. Kluczem są słowa znajdujące swoje (przede wszystkim) wizualizacje. Tak jak w Biblii narracja zostaje tu połączona z z obrazem. Konieczność kroczenia kolejnymi salami, konfrontacja słów Księgi z kolejnymi „blokami” obiektów zmusza do ciągłej weryfikacji myślenia o apokalipsie. 

Już na początku uderza różnorodność ujęcia tematu. Listy do Siedmiu Kościołów, które są w Azji, początkowy fragment dzieła, został pokazany w formie koperty z chmurami na tle nieba (Dariusz Mlącki, „Koperta z niebem”) i nasuwa skojarzenie ze współczesną papeterią, ale i listem, który napisał Stanisław Barańczak („Widokówka z tego świata”), tu jednak dominuje radość, co zostało podkreślone napisem umieszczonym nad wspomnianym obiektem „Łaska Wam i pokój”. Autor dzieła aktualizuje tekst św. Jana. Słowa natchnionego proroka kierowane są do Kościoła w ogólności, nie  tylko do tych, którzy mogli go „usłyszeć”, co oznacza, że cała Apokalipsa kierowana jest do człowieka niezależnie od czasu historycznego. Obok umieszczono pracę M. Rocheckiej ujmującą tekst Listu do Filadelfii  w postaci dwustronnego pentaptyku o kształcie krzyża greckiego. Należy zauważyć dominację symboliki chrześcijańskiej począwszy od świadomie  wybranej formy dzieła, które nawiązuje do architektury centralnych budowli sakralnych ( na planie krzyża greckiego powstawały kościoły chrześcijańskie w stylu bizantyjskim oraz romańsko – gotyckim) oraz symboliki czterech stron świata. Nie bez znaczenia jest także kolor niebieski dominujący po obu częściach dzieła. Można czytać go jako zapowiedź próby, którą ma zesłać Bóg na mieszkańców ziemi ( żywioł wody), ale i znak triumfu, Niebiańskie Jeruzalem, nagroda dla tych, którzy nie zaparli się mojego imienia. 

Obok współczesne rozumienie apokalipsy podkreśla prezentacja w postaci animacji komputerowej, która stanowi nawiązanie do formuły  gry (Tomasz Wlaźlak, Nad brzegiem). Tekst Apokalipsy jest, co potwierdza wystawa, narzędziem do zabrania głosu w kwestiach współczesnych. Obraz Kazimierza Rocheckiego Kto ma ucho niech słucha… posługuje się znamiennym tytułem, słowami, które siedmiokrotnie pojawiają się w tekście Apokalipsy. Co Duch mówi do Kościoła? W kontekście Apokalipsy wypowiedź Ducha oznacza zrównanie głosu Ducha z głosem Chrystusa i zniwelowanie „bariery” między Bogiem a Kościołem (czyli ludem Bożym), w kontekście dzieła sztuki tytuł sugeruje, iż duchem staje się artysta(?) wypowiadający się do społeczeństwa, a  prawdziwe słuchanie obejmowało  usłyszenie, zrozumienie oraz ostatecznie danie posłuchu słowu, to znaczy posłuszeństwo(5). Jaką więc dyspozycję otrzymuje widz? Odwrócona plecami postać papieża „dzieli” obraz na dwie części – białą i kolorową (z dominacją fioletu), trzyma w lewej dłoni świecę, w drugiej – coś, co przypomina nadpaloną świecę, może ogarek. Nad wizerunkiem duchownego dominuje Chrystus. Czyżby dzieło stanowiło krytykę postaw duchowieństwa, które zapomina, że w Kościele nie ma miejsca na kompromisy(6).  Jeśli tak rozumieć „głos” artystycznego ducha, to warto podkreślić odwagę malarza związanego z środowiskiem katolickim. Dzieło przykuwa uwagę odbiorcy wielkością, twórczym wykorzystaniem faktury (obraz ma chropawą strukturę, widać ślad płynącej farby, co może kojarzyć się ze spływającą z dłoni Chrystusa krwią, ale i blaskiem światła, który „wprowadza” gołębica jako znak Ducha św.) i świadome wykorzystanie barwy. Kolor bowiem ma znaczenie negatywne w Apokalipsie, tylko biel symbolizuje przymioty boskie, nie można więc połączyć kolorów, by powstał świat bez zasad, z relatywizmem wartości. 

Wątek Ducha przemawiającego do Kościoła „kontynuuje” obraz A. Boj Wojtowicza Laodycea, który stanowi artystyczny komentarz do kolejnego listu. Mieszkańcy Laodycei to aroganci ze względu na posiadane bogactwo i nie byli ani zimni, ani gorący, czyli - jak można przeczytać w objaśnieniu do Biblii – ich wiara opierała się na pozorach. Nakaz lub rada, która pojawia się w tekście Apokalipsy: radzę ci kupić od mnie złota w ogniu oczyszczonego (…) białe szaty (..) (Ap.3:14-22) to symboliczne wezwanie do szczerego oddania się Bogu. Słowa te maja swoje „przełożenie” na obraz Wojtowicza. Postać Chrystusa i obok atletyczna sylwetka mężczyzny z tarczą zamiast oka oraz – po drugiej stronie – tajemniczy mężczyzna spowity gęsto udrapowaną szatą, z twarzą skrytą w  kapturze. Postaci te unoszą się w powietrzu, choć wydaje się, że stają. Podstawa, na której powinny znaleźć się ich stopy, nie daje jednak takiej wskazówki. Naszą uwagę skupia biały prostokąt. Element centralny obrazu. Czyżby to były drzwi, w których staje Chrystus niewidoczny dla człowieka? Takie odczytanie „podpowiada” fragment listu do kościoła w Laodycei. Zgodnie z myślą nadrzędną, słowami zapisanymi nad obrazem (Kto ma ucho niech słucha) trzeba wsłuchać się w swój głos wewnętrzny, zastanowić się na duchowością, w drzwiach „usłyszeć” głos, inaczej człowieka „wciągnie” ciemność, w którą wtapiają się symbole znaki współczesnego świata.

Przejście do kolejnej sali wieńczy sztandar, można by go nazwać „Siedem”, gdyż wykorzystuje symbolikę tej liczny w dosłowny sposób, ilustrując siedem świeczników na sztandarze, jak i w postaci postawionych u podstawy dzieła siedmiu lichtarzy, co wydaje się tautologicznym zabiegiem. 

 

I zobaczyłem na środku tronu (..) stojącego Baranka

 

W kolejnej sali wystawowej dźwięk miesza się z obrazem. Dźwięki tworzą muzykę typowa dla kościoła wschodniego, co znajduje uzasadnienie w pracy nawiązującej do stylistyki Kościoła prawosławnego (np. obraz Oksany Vynnychok), ale uwagę skupia ustawione centralnie dzieło Piotra Badziąga Agnus Dei, które nasuwa skojarzenia z Ołtarzem gandawskim”braci van Eycków.  Sposób ujęcia ujęcia Baranka jako figury ofiary Chrystusowej jest powszechny w kulturze, stąd na obrazie Badziąga śmierć (krew płynąca z ciała zwierzęcia) łączy się z życiem ( baranek stoi) i wszechmocą ( siedem rogów). Całość wzmacnia złote tło podkreślające niebiańskie „pochodzenie” Baranka, który w drugiej/ rewersowej części obrazu połączony jest z postacią człowieka stojącego z rozpiętymi ramionami, co może oznaczać Chrystusa na krzyżu/ postać triumfującą, gdyż ciało jest wyprostowane, to nie jest umęczony Zbawiciel bezwładnie zwisający na krzyżu. Do łacińskiego motywu Baranka Boga nawiązuje w tej sali jeszcze jedna praca, Beaty Bober – Kocoł. Artystka rezygnuje z dosłownego zobrazowania baranka i wprowadza motyw krzyż z cierniem oplatającym jego podstawę. Obok, po obu stronach krzyża, na osobnych arkuszach pojawiają się postaci, których ubiory wskazują na różny kontekst czasowy. Sposób ich ujęcia rodzi skojarzenia z kościołami raweńskimi, mozaikami np. z bazyliki Sant Apolliniare Nuovo i ideą przyświecającą budowniczym, by wiernym ukazać drogę prowadzącą do Boga, stąd we wspomnianym kościele nawy boczne prezentują np. figury proroków i patriarchów oraz męczenników. Wszyscy oni zmierzają w kierunku Baranka w głównej apsydzie kościoła. We współczesnej pracy zamysł jest podobny, pasowe ujęcie postaci w podobnych pozach może sugerować i oczekiwanie na Chrystusa, i oddanie Chrystusowi niezależnie od czasu historycznego. 

Tym, co zastanawia,  jest leżący na ziemi eksponat z odciśniętymi ludzkimi stopami. Może to znak człowieka wędrowca, homo viator, a wędrówką jest życie, które prowadzi do krzyża, ale i w drugą stronę. Być może tu znajduje się klucz odczytania dzieła, które silnie zakorzenione jest w tradycji sztuki wczesnochrześcijańskiej.

Wystawa na tym etapie wymaga od oglądającego wiedzy, która pozwala zajrzeć pod podszewkę dzieła i odsłonić to, co zakryte (nasza apokalipsa?), a przecież sztuka dotyka mojej duchowości przez emocje, które wywołuje, dlatego zatrzymuję się dłużej przy dwóch pracach: Petera Smyka Aniołowie Apokalipsy (zestaw siedmiu rzeźb ceramicznych) oraz obrazie Boja Wojtowicza Upadły anioł, pracach budzących niepokój i fascynację. Pierwsze obiekty stanowią twórczą interpretację tajemniczych postaci, które nazywamy aniołami. Istnieje cala dziedzina nauki zajmująca się angelologią. Kim są te „postaci”? Nieśmiertelnymi duchami pozbawionymi materialności? Posłańcami dobrej nowiny i zwiastunami nieszczęść. Dobrymi i upadłymi „istotami”. Pod powieką kryje się w naszej świadomości ich ikonograficzny wizerunek. Inaczej do tego tematu podszedł artysta, w jego pracy materialność łączy się z duchowością, niebytem za pomocą ażurowej konstrukcji „mis” wykorzystujących element kojarzący się ze skrzydłem. To apokaliptyczne czasze pełne gniewu Boga, spływające dymem od chwały Boga (Ap. 15: 7-8). Ich wizerunek wywołuje fascynację połączoną z lękiem utraty tego, co z nich wypłynęło. Tekst Apokalipsy „podpowiada” – utracona chwała Boga, czyli to, czego nasza ludzka materialność nie umiała zatrzymać. Pewnie dla każdego owa misa będzie pusta czym innym, co nieopatrznie człowiek wypuścił. Pewnie dlatego ziemia pełna jest upadłych aniołów, bo takie ujęcie przyjmuje on  na obrazie Boja Wojtowicza. Leżący na ziemi mężczyzna trzyma w dłoni pióro, znak utraconej duchowości. Cielesność jest karą za grzechy, które wyłaniają się jak w średniowiecznym misteriach w ludzkiej odsłonie. Dramat Evrymana potęguje struktura obrazu. Nerwowe pociągnięcia pędzla, nierówna materia obrazu. Artysta miesza farbę z piaskiem, tworząc porowate tło, w innych miejscach  wygładza „przestrzeń” obrazu i na tym zapisuje łacińskie nazwy grzechów głównych. O cielesnej przemianie anioła pisał Zbigniew Herbert w Przesłuchaniu anioła, dając nadzieję na odrodzenie, praca Wojtowicza wzbogacona komentarzem Apokalipsy napawa smutkiem drugiej śmierci (Ap. 21: 8). 

W tej jednej sali wystawowej zderzają się nadzieja i smutek, chwała i upadek. Może więc w wystawie „Znaki Apokalipsy” nie chodzi tylko o to, by zobrazować kawałek po kawału apokalipsę, a  zmusić do refleksji nad tym, kim jestem, dokąd zmierzam. Może odkrywając kolejne znaki, nie usłyszę dzwonów Niebiańskiego Jeruzalem, a jedynie „biada” pojawiające się w kolejnej sali wystawowej, gdzie rozbrzmiewa fragment kompozycji muzycznej Marcina Gumieli „towarzyszący” pokazowi wideo art Piotra Zaporowicza Armagedon rozpocznie się nad Wisłą. Szepty, krzyki, diaboliczny śmiech napawają grozą, zmieniający się obraz pokazuje codzienność, w której pojawiają się synonimy zła. To preludium do sali, w której znaki ( to także nazwa ustępu Apokalipsy) przyjmują kształt naszej rzeczywistości. Wołyń, II wojna światowa, Aleppo, wojna, nienawiść to imiona plag zesłanych na ludzkość, w ujęciu współczesnych artystów będących tworem samego człowieka.  I tak dochodzimy do miejsca, które zachęca, by usiąść, mimo zgrozy wywołanej wrażeniem wody niszczącej wszystko. Tytuł animacji komputerowej Kamień na kamieniu nawiązuje do słów z Ewangelii św. Łukasza (Łk: 21, 5-19): Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony oraz ustępu Apokalipsy: I jeden potężny anioł podniósł kamień, podobny do wielkiego młyńskiego kamienia, i rzucił w morze, mówiąc (…) (Ap. 18: 21- 24). Dzieło prezentuje powstawanie i niszczenie wielkiej cywilizacji. W przeszłości filozofowie kultury i historii snuli rozważania na temat dziejów powszechnych i forsowali tezę, że każda kultura przechodzi fazę wzrostu i umierania ( zmierzchu). Można więc sądzić, że Krzysztof Kiwerski, korzystając ze współczesnych mediów, ilustruje tę koncepcję historiozoficzną. Być może. Pozostają pytania: co nam zostało? Ile czasu? Czy nasza cywilizacja wkroczyła w fazę zmierzchu? K. Rochecka w katalogu do wystawy napisała: Sztuka bywa profetyczna i zdarza się, że jej wizje uprzedzają swój czas (…). Mamy czas (?)(7).  Czy w tym kontekście praca K. Kiwerskiego, niezwykle fascynująca, jest wyrazem owej proroczej wizji? Na pewno, na tle innych obiektów, tchnie świeżością i wywołuje prawdziwie apokaliptyczny lęk. 

Analiza dzieł zgromadzonych w omawianej części wystawy skłania się jednak do odczytywania Apokalipsy przez kontekst minionych wydarzeń, historia bowiem dopisała własny komentarz do tajemniczego dzieła św. Jana. Można sądzić, że założenie wystawy skłoniło artystów do tego samego działania, które było udziałem twórcy Apokalipsy. Ks. Feliks Gryglewicz w pracy poświęconej interpretacji Janowego tekstu wskazuje na badania, które dowodzą związek Apokalipsy z Starym Testamentem: Wprawdzie św. Jan nigdzie wyraźnie nie cytuje tekstów stamtąd wyjętych, słownictwo jednak, którego używa, wizje, tematy i motywy, które porusza,  są tak mocno związane ze Starym Testamentem, że bez jego znajomości nie podobna zabrać się do czytania Apokalipsy. Reminiscencji tematów i bardziej lub mniej wyraźnych aluzji do tekstów Starego  Testamentu jest w Apokalipsie bardzo wiele(8). 

Tak więc autorzy wielu prac prezentowanych na wystawie widzą Apokalipsę w świetle przeszłości, co skutkuje wtórnością, ale może też potwierdzać myśl noblisty: innego końca świata nie będzie,/ A którzy czekali błyskawic i gromów,/ Są zawiedzeni./ A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,/ Nie wierzą, że staje się już. (Cz. Miłosz, Piosenka o końcu świata). Św. Jan, pisząc Apokalipsę, uwzględniał współczesne wypadki, kierował tekst do tych, którzy czekali kresu prześladowań, jak sugerują współcześni artyści wciąż trwa otwieranie pieczęci, gdyż w komentarzach do dzieł możemy przeczytać np. o zjawiskach natury. W nich współczesny człowiek powinien dostrzec grozę apokalipsy,  (Henryk Skutnik, Apokalipsa św. Jana 16,20), słowo „apokalipsa”, zdaniem Birthe Reinau, to obraz naszej rzeczywistości ( B. Reinau, Apokalipsa 1, Apokalipsa 2, Apokalipsa 3).

Szukając Nowego Jeruzalem, musimy przejść drogą, którą już odbyliśmy, co burzy sugerowany porządek wystawy. Nie zawsze prace układają się w ścieżkę chronologii tekstu. Porządek łamany jest wspólnym ujęciem motywu, (np. motyw niewiasty, który częściowo organizuje układ w drugiej sali rozgałęziającej się na kilka stron). Ostatnie dwie części wystawy sąsiadują z pierwszą. Tu moją uwagę skupia praca Marzeny Wilk Woda życia. Niebieskie szklane naczynie, na którym pojawia się misterne krzesło/ tron  (również wykonany ze szkła) nasuwa skojarzenie z wodą, która stanowi źródło oczyszczenia, bez niej też nie ma życia, ale i z tekstem ewangelii, który prezentuje Chrystusa chodzącego po wodzie. Wiara w myśl tego staje się źródłem życia i oczyszcza człowieka z brudu życia. Szkło zostało tak ukształtowane, ze przypomina biblijną arkę Noego, symbol ocalenia. Wreszcie na centralnym miejscu pojawia się Świątynia ( praca Andrzeja Kałuckiego) wykonana ze szkła rozświetlona blaskiem lamp. Potężne i kruche jednocześnie. To koniec.  Wychodzę.

 

Tytułem podsumowania

 

Idąc na wystawę, chciałam zobaczyć dzieła, które zdruzgoczą mnie, „przeorują” moją duchowość/ świadomość/ wrażliwość. Było letnio. Czasami zastanawiałam się, czy nie są to prace wyniesione z kościoła, zbyt dosłowne w czytaniu Apokalipsy lub oparte na powielanych znakach, nachalnie odwołujące się do tradycji. Znaczna część zgromadzonych tu dzieł wywołała fascynację wielkością, olbrzymie płótna (te bowiem dominują), jak w średniowiecznej gotyckiej katedrze przytłaczają widza, szkoda jednak, że tylko nieliczne prace kazały mi szukać pytań, które na co dzień omijam. 

Mimo wszystko warto.

Arleta Szatkowska

(1) Kazimierz Bukowski, Biblia a literatura polska, Wyd. Szkolne i Pedagogiczne, 1984, s. 304.

(2) Tomasz Tomasik, Czy „Siódma pieczęć” jest filmem o średniowieczu?, Słupskie Prace Filologiczne, Seria Filologia Polska 6, s. 149-163.

(3) Tamże, s. 161-162.

(4) Mirosława Rochecka, W oczekiwaniu „Nowego”, Znaki Apokalipsy,  CSW Toruń, 2020,  s. 17.

(5) Paweł Podeszwa, Przypomnij sobie...” (Ap 2,5; 3,3) Duch Święty żywą pamięcią Kościoła w świetle Apokalipsy Janowej,
file:///C:/Users/ATENA1~1/AppData/Local/Temp/4869-Tekst%20artyku%C5%82u-26063-1-10-20200626.pdf), [dostęp: 04.08.2020].

(6) Słowa wypowiedziane przez artystę w komentarzu do obrazu, katalog wystawy, Znaki Apokalipsy, jw., s. 65.

(7) M. Rochecka, . W oczekiwaniu „Nowego”, j.w., s. 19.

(8) ks. F. Gryglewicz, Interpretacja Apokalipsy św. Jana,
file:///C:/Users/ATENA1~1/AppData/Local/Temp/3028-3115.pdf, [dostęp: 01.09.2020].

bottom of page