top of page

„Sztuka z krwi i kości?”

 

    "Piramida zwierząt" to rzeźba-instalacja, która została wykonana przez Katarzynę Kozyrę w roku 1993 jako praca dyplomowa. Stworzyła ją pod opieką Grzegorza Kowalskiego z Wydziału Rzeźby Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Dzieło przedstawia cztery postawione na sobie zwierzęta: konia, psa, kota i koguta. Autorka wybierała kota i psa z martwych zwierząt. Koń i kogut natomiast zostały przeznaczone na ubój. Po wykonaniu odpowiednich zabiegów zwierzęta zostały wypchane. Uzupełnieniem pracy był film, ukazujący ubój konia w rzeźni, kończący się zbliżeniem na jego oko. 

    Inspiracją dla "Piramidy zwierząt" była baśń braci Grimm pod tytułem "Muzykanci z Bremy". Opowiada ona historię czwórki zwierząt, które stają się niepotrzebne i muszą uciekać z domostwa, w którym dotychczas mieszkały, by ratować swoje życia. W baśni pojawia się motyw zwierząt, stających jedno na drugim. 

    Dzieło jest ucieleśnieniem codziennego obcowania ze śmiercią. Artystka podeszła do tematu bez zbędnego patosu, sentymentalizmu, ale również bez skrupułów. Katarzyna Kozyra to twórczyni, zajmująca się sztuką krytyczną. Jest znana z prowokacyjnych prac oraz z bezkompromisowego podejścia do sztuki. 

    Powstanie "Piramidy zwierząt" wzbudziło głośne dyskusje. Ponownie zaczęto zadawać pytania o rolę zwierząt w sztuce oraz o granice owej sztuki. Na jak wiele artyści mogą sobie pozwolić? Czy nazwanie czegoś dziełem sztuki, chroni od wszelkich konsekwencji naszych działań? Oraz czy słusznie ludzie dają sobie pozwolenie na decydowanie o losach innych istot, które żyją wokół nich?

    Stanowcze słowa sprzeciwu wobec dzieła Katarzyny Kozyry wygłosiła Dorota Łagodzka, która walczy o prawa zwierząt w świecie sztuki. Według niej przekłada się wartość tworu artystycznego nad wartość życia, a postępowanie wielu twórców w imię tzw. wolności artystycznej w rzeczywistości jej zaprzecza. Słowami próbuje wyplenić nawyk uprzedmiotowienia innych istot żywych przez ludzi. Zarzuca krytykom i twórcom brak empatii i okrucieństwo, które zakrywają artystycznym splendorem. Na swoim blogu "Nie-zła sztuka" Dorota Łagodzka stara się zmienić sposób ludzkiego myślenia o zwierzętach. Jest to trudne zadanie.

    Pozbycie się poglądów, głoszących, że zwierzę jest pod istotą, czymś znacznie gorszym od człowieka jest prawie niemożliwe. Takie ludzkie nastawienie można zaobserwować w języku, wierzeniach, popkulturze. Ludziom można tłumaczyć, udowadniać i demonstrować błędy w sposobie ich rozumowania, nie daje to jednak konkretnych efektów. Sądzę, że stąd mogą się brać niekiedy brutalne koncepcje artystów z wykorzystaniem zwierząt. Sztuka pojawia się tam, gdzie inne sposoby zawodzą, a działania tych twórców mogą być czymś w rodzaju krzyku rozpaczy, który ma przykuć uwagę. Powinni jednak uważać, by nie zaplątać się we własnych działaniach. Sztuka być może wymaga ofiar, niestety tymi ofiarami zawsze zostają istoty, które nie są w stanie w werbalny sposób wyrazić swojego sprzeciwu. 

    Jeżeli chodzi o nasze relacje ze zwierzętami, to zasady, na których się one opierają, wydają się nam tak oczywiste, że nawet się nad nimi nie zastanawiamy. Człowiek stanowi w nich główny element. Zwierzęta mogą być zagrożeniem, materiałem do wykorzystania, a w najlepszym wypadku własnością. Wszystko jednak opiera się na prawie decydowania o istnieniu, które leży po stronie ludzi. W sztuce zwierzęta mogą pełnić funkcję uczestnika bądź materiału. Obserwując jednak ostatnie poczynania artystów, znacznie częściej są one jedynie materiałami. 

    Wszystko ma swój początek w poglądzie, że człowiek jest istotą nad wszystkimi innymi, co daje mu prawo decydowania o reszcie świata. W rzeczywistości jednak sami nadaliśmy sobie takie prawo. Sztuka jest o tyle niebezpiecznym terytorium, że według współczesnych założeń powinna być wolna, a może mimo wszystko powinna mieć jakieś granice?

    Wielu artystów używa zwierząt w swojej twórczości w dość rażący sposób. Herman Nitsch, założyciel Teatru Orgii i Misteriów, jest znany z brutalnych motywów w swojej sztuce. Wielokrotnie używał martwych, zwierzęcych ciał jako materiałów do tworzenia. Podobnie było z Damienem Hirstem, który jest autorem między innymi cyklu "Natural History", w skład którego wchodzą martwe, wypreparowane zwierzęta zanurzone w formalinie i umieszczone w szklanych gablotach. Rodrigo Garcia bez skrupułów przekłuwa na scenie żywego homara z przyczepionym mikrofonem, tak by można było słyszeć cierpienia zwierzęcia. Przykłady można mnożyć w nieskończoność. 

    W tej wystawie makabry możemy przystanąć przy "Piramidzie zwierząt" i zapytać: "czy było warto?". Dosadna krytyka krzycząca od roku 1993 bez zastanowienia odpowie, że nie. Nie chcę jednak odbierać temu dziełu pewnej słuszności. Bez wątpienia przedstawia ono coś bardzo ważnego-prawdę, którą ludzie wolą ignorować. Skrupulatnie kształtujemy swój wizerunek istot wyjątkowych. Żyjemy jednak, ślizgając się po powierzchni, zwracając uwagę na rzeczy, które najbardziej rzucają się w oczy. Na to, co pod powierzchnią często nie patrzymy. Być może warto więc, by od czasu do czasu, pojawił się ktoś, kto siłą wepchnie naszą głowę pod wodę. Nawet jeśli to nie będzie przyjemne. Prowokacyjne dzieła sztuki pobudzają do dyskusji na tematy, o których często się milczy, a które jednak stale mamy z tyłu głowy. 

    Pytanie brzmi, czy musimy zabić, by pokazać, że morderstwo jest złe? Jeżeli tak, to doprawdy dożyliśmy strasznych czasów. 

    Dyskusje o prawach w naszych ustach wydają się fałszywe. Ludzie nie respektują siebie nawzajem. Jak w tych wszystkich konfliktach mieliby znaleźć miejsce dla zwierząt i reszty świata? Być może warto więc otrzeć widok z krwi i przełknąć odruch obrzydzenia, by spojrzeć głębiej w oko konia, które pokazuje nam Kozyra-w oko śmierci, która łączy i godzi wszystkie istoty. Bezlitośnie i bez uprzedzeń. Może lekarstwem byłoby zrównanie wartości żyć wszystkich istot? Tylko czy ludzie zaakceptowaliby coś, co w ich oczach najpewniej byłoby degradacją? 

    Artystce trzeba oddać jedno - demonstruje nam najczystszą i najstarszą relację, łączącą ze sobą wszystkie istoty żywe. Jest to relacja bez złudzeń, bez hierarchii bez poprawności poglądowej. Relacja naturalna, relacja przemijalności i śmierci. 

    Niestety nadal pojawia się pytanie, czy mamy prawo do wykorzystania zwierząt w tworzeniu sztuki, biorąc pod uwagę to, że są, bądź były one żywymi, niezależnymi istotami? Być może w taki sposób powinniśmy podchodzić do ludzkich zwłok, by sprawdzić, czy sztuka ma w sobie na tyle mocy, by przemienić kawałek mniej lub bardziej kochanego mięsa w niezależne od opinii dzieło. Czy patrząc obiektywnie, dostrzegłabym różnicę między losem ciała martwego zwierzęcia, gdyby miało ono być wypchane czy pozostawione na zgnicie? Czy ktokolwiek z nas by ją dostrzegł? W przypadku zwłok ludzi sprawa wydaje się taka oczywista. A może sedno tkwi w tym, że nie powinno być żadnej różnicy?

    Związek Polskich Artystów Plastyków w swoim liście do władz Warszawskiej ASP wyraził swoją dezaprobatę na dopuszczenie pracy dyplomowej Katarzyny Kozyry w postaci "Piramidy zwierząt" i zapytał, cytuję: "Czy na tej drodze mamy się wkrótce doczekać wystawy abażurów z tatuowanej ludzkiej skóry?".

Cóż, może powinniśmy. 

Paulina Skiba

bottom of page